Relacja z wyprawy w Czarnohorę w dniach 14-16.06.2019 CZARNOHORA
-HOWERLA, POP IWAN W dniach 14-16.06.2019r. członkowie i sympatycy
Klubu Górskiego PTTK „Karpaty” w Przemyślu w osobach: Monika Hano, Anna
Krewko-Nowicka, Andrzej Bańcarz, Mieczysław Nyczek, wzięli udział w
wyprawie w Czarnohorę na Ukrainie, zorganizowanej przez Biuro
Turystyczne Oddziału PTTK w Przemyślu. O tej wyprawie poinformowano
wszystkich członków Klubu Górskiego PTTK „Karpaty”, każdy chętny mógł
wziąć w niej udział, stąd właściwym wydaje się przedstawienie niniejszej
fotorelacji. Program wyprawy był następujący: 14.06. przejście
piesze: Zaroślak - Howerla (najwyższy szczyt Czarnochory) - Breskuł -
Pożyzewska - Dancerz - Jeziorko Niesamowite - Zaroślak. 15.06.
przejazd z Tatarowa do Ilci, przejazd ciężarówką z Ilci do Szybene.
Przejście piesze: Szybene - Pohorylec - Pop Iwan - Smotrec - Dzembronia.
przejście piesze ok. 9 godz. Przejazd ciężarówką na trasie Dzembronia
- Ilci, powrót do Tatarowa, 16.06. zwiedzanie w drodze powrotnej
Truskawca. Przyjazd do Przemyśla Oto relacja jednego z uczestników
tej wyprawy: BIAŁOCZERWONA NA “DACHU” UKRAINY 14 czerwca br. dwie
białoczerwone flagi- szturmówki dumnie załopotały na wierzchołku Howerli
(2062 m n.p.m.), najwyższym szczycie w masywie Czarnohory, będącym
zarazem “dachem” Ukrainy. Oczom wielu ukraińskich I zagranicznych
turystów ukazał się także baner z herbowym niedźwiadkiem. A nazajutrz
flagi o naszych narodowych barwach wpisały się w przepiękny pejzaż Popa
Iwana Czarnohorskiego (2022 m n.p.m.) oraz Smotrycza (1898 m n.p.m.).
-Dla mnie wejście na Popa Iwana było szczególnie wzruszające – zwierza
się Małgorzata. - Coś pięknego ! Gosia to jedna z 28 uczestniczek i
uczestników wspaniałej wycieczki zorganizowanej przez nasz Oddział PTTK
im. dr. Mieczysława Orłowicza. Jej inicjatorem i szefem był dobrze znany
wszystkim, świetny przewodnik górski – Jerzy Szlachcic. W gronie
tych, którzy wybrali się na podbój kultowych szczytów Howerlę i Popa
Iwana- nie mogło zabraknąć reprezentantek Klubu Górskiego PTTK “Karpaty”
(m.in. Moniki i Ani) oraz jego sympatyków. Bardzo aktywną grupą była też
damsko-męska drużyna Przemyskiego Klubu Biegacza. - To była cudowna
wyprawa! – podsumowuje Lucyna. - Niezapomniane wrażenia. Długo
będziemy wspominać tę górską wędrówkę.W przeciągu kilkudziesięciu godzin
przyszło nam zmierzyć się z dwoma dwutysięcznikami. Po drodze
podziwialiśmy nie tylko rozległe widoki łańcuchów górskich I szczytów
ukraińskich i rumuńskich Karpat, tak dobrze nam znanych z poprzednich
wypraw. Mijaliśmy ekscytujące dziwnymi kształtami ostańce, oryginalne
skałki, jakimi najeżony był jeden z fragmentów szlaku wiodącego z
Szybene przez siodło Przełęczy Sidłowina (1763 m n.p.m.) na wierzchołek
Popa Iwana z zapierającym dech w piersiach widokiem charakterystycznej
bryły przedwojennego polskiego obserwatorium astronomicznego. Na
wysokości 1850 m n.p.m. uwagę zwracał Uchaty Kamień. Jak opowiedział nam
Jurek, ta owiana legendami skała ponoć kiedyś posiadała dwoje skalnych
uszu, jednakże jedno z nich zostało odstrzelone przez pocisk
artyleryjski w trakcie I wojny światowej. Tamtej wojny granią Czarnohory
przebiegał front. Dwa lata trwały tam krwawe walki. Do dzisiaj zachowały
się liczne ich ślady i “pamiątki” , m.in. zasieki z drutu kolczastego.
Nigdzie indziej nie można spotkać ich w takich ilościach, jak np. przy
szlaku wiodącym od strony Sidłowiny na szczyt Smotrycza . Zachwyciły
nas też przepiękne kobierce różanecznika karłowatego (rododendronu).
Podobno,czarnohorskie rośliny są bardziej dorodne od tego samego gatunku
kwiecia występującego m.in. w Alpach I Himalajach. A cudem uratowane,
unikalne kamienne słupki przypominały, że tędy w okresie międzywojennym
biegła nasza, polska granica państwowa. Chwała więc Waldkowi I jego
towarzyszce wędrówki, którzy pakując swoje plecaki przez wyprawą w
Czarnohorę, nie zapomnieli zawinąć białoczerwonych flag – szturmówek.
Brawo Wy! Mieczysław Nyczek Autorem większości z załączonych do
tej relacji zdjęć jest JERZY SZLACHIC
|